Własnym okiem: Wybory, na płotach stwory

Nadszedł nieubłaganie październik i wybory do Sejmu i Senatu RP. Miasto jest przystrojone nie gorzej niż w święta Bożego Narodzenia, z tym, że nie ma bombek, światełek, ani łańcuchów. W zamian mamy twarze ludzi dobrze ubranych, odmłodzone w fotoszopie, z wygładzonymi zmarszczkami i niezwykle szczegółową depilacją.

Na te zdjęcia, plakaty, bilbordy i reklamy ktoś wydał ogromne pieniądze, a najwięcej wydają ci, którzy mają ich najwięcej. To inwestycja, która popłaca. I nawet jeśli tych twarzy nie znamy, to nie ma większego znaczenia. To są twarze, które reprezentują ideologię, wartości, cel, misję, troskę o nas i kraj; twarze, które uśmiechają się, bo dzięki nim żyjemy w pięknym kraju, gdzie średnia krajowa wynosi 7 tys. złotych, a to sto razy więcej niż w Zimbabwe. Te twarze ciężko pracują na nasz ogólnokrajowy dobrobyt! No chyba, że wybierzemy te drugie twarze. Wtedy stracimy pracę na rzecz ciemnoskórych imigrantów, albo wyjdziemy z Unii Europejskiej, a nasze dzieci będą musiały mówić po rosyjsku, lub co gorsza, po niemiecku! Z tym, że te drugie twarze też obiecują. Renty, emerytury, konfitury, zmniejszenie podatków, podwyżki zasiłków, i rozliczenie tych pierwszych twarzy, bo podobno nie mają czystych rąk i intencji. Ale są i trzecie twarze. Wcale nie znane i mniej widoczne na płotach. Na niepublicznych kanałach internetowych mówią i o pierwszych twarzach, i o drugich, a najwięcej o tym, co zrobią, gdy to właśnie im zaufamy. Zdają się mówić: Nic jeszcze nie spie…liśmy! Za to oni…o ho! Proszę pana, że my ani po niemiecku, ani po rosyjsku mówić nie musimy to cud, opatrzność boska i błogosławieństwo naszego narodu wybranego. My, z bożą łaską zamkniemy granice i nikogo nie wpuścimy. Jezus Królem, Maryja Królową, i damy radę. Tylko wybierzcie nasze twarze!

A ja sobie idę z córką na spacer i widzę piękne stare miasto, które przeżyło wszystkie partie. Na wietrze łopocą niczym sztandary banery wybrańców narodu. Twarze, które co jakiś czas się zmieniają, ale to nic nie zmienia. Średnia krajowa rośnie, a mi do niej zawsze równie daleko. Tylko córka pyta się: tato, a co to za panowie? Kotku, nieważne. To tacy panowie co sprzedają swoje twarze, jak starsza pani jajka na rynku. Z tą różnicą, że jajko jakie jest każdy widzi – smaczne, zdrowie i nim się najesz.

olo

Udostępnij