Istniejący od ponad 70 lat zakład przestaje istnieć. Powodem są problemy finansowe spółki. Pracę straciło blisko 100 osób. Przed wejściem ktoś ustawił znicze oraz kartkę z sentencją obrazującą smutny koniec pewnej epoki.
Warmińska Spółdzielnia Inwalidów, później znana jako Spółdzielnia Warmińska, miała długą i bogatą historię. Założona w 1950 roku zatrudniała 19 osób. Dzięki systematycznemu rozwojowi i wsparciu lokalnej społeczności szybko stała się jednym z ważniejszych miejsc pracy w regionie. W 1960 roku zatrudnienie wzrosło do 160 pracowników, co było wyraźnym sygnałem sukcesu.
Czas świetności
Przełomowym momentem była końcówka lat 70., kiedy to zakład nawiązał współpracę z amerykańskim gigantem Johnson & Johnson, rozpoczynając produkcję specjalistycznych czepków operacyjnych. W kolejnych latach asortyment produktów medycznych spółdzielni zdobywał uznanie także za granicą – eksportowano je do Rosji, Holandii, Niemiec i Libii, przyczyniając się do rozpoznawalności polskiej produkcji w Europie i poza nią. W 2001 roku, gdy Mölnlycke Health Care AB przejęło rynek wyrobów medycznych od Johnson & Johnson, Warmińska kontynuowała współpracę pod nową marką Mölnlycke Barier. Wkrótce firma produkowała miliony czepków rocznie, w tym dla klientów brytyjskich.
Lata 90. to dla spółdzielni okres intensywnej restrukturyzacji i profesjonalizacji – wprowadzono certyfikaty jakości ISO 9002 oraz ISO 13485, a produkcja stale rosła. Jednak w obliczu zmian gospodarczych i rosnącej konkurencji, Warmińska stanęła przed wyzwaniami, które stopniowo nadwyrężały jej stabilność finansową.
Trudne czasy
Po przekształceniu w 2012 roku w spółkę z ograniczoną odpowiedzialnością firma kontynuowała swoją działalność, choć już pod nowym statutem prawnym. Niestety, mimo prób adaptacji do zmieniających się warunków rynkowych i utrzymania statusu zakładu pracy chronionej, firma nie zdołała przetrwać kolejnych turbulencji ekonomicznych.
Po ponad 70 latach od założenia zakład ogłosił upadłość, zamykając pewien rozdział w historii Lidzbarka Warmińskiego. Próbę rozwiązania problemu spółki podjął Burmistrz Lidzbarka Warmińskiego Jacek Wiśniowski. Rozmawiał o nim z przedstawicielami rządu, a także zaprosił do odwiedzenia zakładu Wojewodę Warmińsko-Mazurskiego Radosława Króla. Włodarz szukał inwestorów, którzy mogliby uchronić zakład przed zamknięciem. Niestety rozmowy nie przyniosły zamierzonego skutku.
Podczas Święta Zmarłych pod drzwiami wejściowymi do zakładu ktoś ustawił znicze i kartkę, na której napisano: „Pamięci tego, co kiedyś było wielkie, dziś jest tylko wspomnieniem…”. Sentencja dobrze oddaje atmosferę zamykania jednego z najstarszych zakładów pracy Lidzbarka Warmińskiego.
Kamil Onyszk