Jak wyglądały święta Bożego Narodzenia na Warmii, zwane Godami? Kim był Szemel i czym są dwunastki? O tym wszystkim można się dowiedzieć w zamku biskupów.
„Boże Narodzenie w warmińskiej rodzinie wczoraj i dziś” – pod takim hasłem w lidzbarskim zamku odbywają się warsztaty prowadzone przez Beatę Błażejewicz-Holzhey. Uczniowie, nie tylko lidzbarskich szkół, chętnie w nich uczestniczyli.
Poza teorią były też zajęcia praktyczne, podczas których młodzi ludzie wykonywali ozdoby choinkowe. Jednak najważniejsza była część teoretyczna, bo mogli się dowiedzieć, jak wyglądały święta Bożego Narodzenia na Warmii, zwane kiedyś Godami i porównać je z dniem dzisiejszym.
Nie łamano się opłatkiem
– Dzień 24 grudnia zwany na Warmii Wiliją przebiegał o wiele prościej aniżeli na terenie Polski centralnej – opowiada Beata Błażejewicz-Holzhey. – W tym dniu nie zachowywano postu, zaś liczba dań podczas wigilijnej kolacji ograniczała się do kilku zwykłych codziennych potraw. Nie łamano się opłatkiem. Dopiero po 1945 roku pod wpływem ludności napływowej, Warmiacy zaczęli przejmować zwyczaj kolacji wigilijnej i łamać się opłatkiem.
Dla Warmiaków ważne było wówczas, by podczas świąt, aż do święta Trzech Króli, wieczorami nie wykonywać niektórych ciężkich prac, takich jak pranie czy rąbanie drzewa.
– Działo się tak dlatego, że okres ten był czasem kultu zmarłych według starego pogańskiego kalendarza – wyjaśnia pani Beata. – Według wierzeń dawnych Warmiaków w owym czasie chodziły duchy, a wykonywana praca mogła te duchy rozgniewać. Wierzono też, że od Wigilii do drugiego dnia świąt po wsiach chodziły czarownice. Mogły szkodzić ludziom i zwierzętom. Aby się od tego uchronić na noc, na progu domu, umieszczano siekierę ostrzem do góry.
A jak było z choinką?
– Zamiast choinki w kącie izby stawiano snopek siana albo wieszano zieloną gałąź („jeglijkę”) – opowiada Beata Błażejewicz-Holzhey. – Na stołach pojawiały się stroiki ze świerkowych gałązek wetkniętych w jabłka. Choinka ma pogańskie korzenie. Wiele wieków temu wiecznie zielone rośliny były w kulturach pogańskich symbolem płodności i witalności. Był to ważny zwyczaj, związany z przesileniem zimowym. U plemion germańskich zwyczaj wieszania zielonego stroiku zimą był tak zakorzeniony, że zakazy były bezskuteczne. Te wiecznie zielone gałęzie nie tylko symbolizowały życie wieczne, ale też miały także zapewnić ochronę. Natomiast w chrześcijaństwie wiecznie zielone gałązki stały się symbolem drzewa w raju, w którym żyli Ewa i Adam.
Pierwsze choinki nie były tak kolorowo i bogato dekorowane. Jak wspomina pani Beata: – w Strassburgu pod koniec XV wieku, były kupowane drzewka do parafii, ale nie wiadomo czy były one dekorowane.
– Najstarsze podania z kronik cechowych w Brnie z 1597 roku mówią o udekorowanych drzewkach. Z Cechu trafiły do domów mieszczańskich. Choinki najpierw dekorowano: jabłkami, daktylami, orzechami i papierowymi kwiatami. W XVIII wieku zwyczaj ten rozpowszechnił się początkowo wśród wysokich urzędników i zamożnych obywateli miast.
Jak wspomina pani Beata drzewka np. jodły, były dość drogie, więc dekoracje świąteczne sporo kosztowały i uboższych mieszkańców nie było na nie stać. Z czasem ozdób choinkowych było coraz więcej, jednak na początku na świątecznych drzewkach pojawiały się głównie ozdoby jadalne, takie jak wspomniane orzechy, czy jabłka oraz np. precle. Z czasem wieszano robione ręcznie anioły, pierniki, czy lametę, inaczej „włos anielski” itd.
A jak było z bombkami?
Według legendy kolorowe szkło na bombki zostało opracowane przez dmuchacza szkła z Turyngii. Ponieważ nie było go stać na drogie orzechy, czy daktyle.
– Nie zostało to jednak potwierdzone historycznie, bo materiał na bombki też nie był wówczas tani. Natomiast zachowała się do dziś księga zamówień z 1848 roku, w której po raz pierwszy wspomniano o dużej liczbie bombek choinkowych w różnych rozmiarach i kolorach. Początki komercyjnej produkcji bombek choinkowych prawdopodobnie leżą w Turyngii.
Jak wspomina podczas zamkowych warsztatów Beata Błażejewicz-Holzhey choinki pojawiły się w kościołach katolickich dopiero w połowie XX wieku.
– Do Watykanu wprowadził je w 1982 roku papież Jan Paweł II. Wtedy to na placu św. Piotra w Rzymie postawiono pierwszą choinkę – wyjaśnia pani Beata i dodaje, że ciekawym świątecznym zwyczajem, który w wielu domach przetrwał do dziś, jest wróżenie pogody z kolejnych dni okresu świątecznego. Nazywano ten zwyczaj na Warmii „dwunastkami” i tak: 24 grudnia zapowiada pogodę w styczniu, 25 grudnia w lutym itd.
Drugą ciekawostką był Szemel, czyli warmiński „lajkonik”
Tak pisała o nim Maria Zientara-Malewska: „…szemel” wpadał do izby i zaczynał skakać potrząsając dzwonkami. Za nim szedł kominiarz z „drobzią”, żyd i dziad, który zbierał do kabzy wszystko, co mu dawano: pieniądze, słoninę, kuch, chleb i kiełbasę. Najważniejszy jest jednak „szemel”! Nie szkodzi, że obwieszony jest przetakami, różnymi łachmanami, że łeb ma z drzewa, osadzony na kiju, i cały przykryty jest prześcieradłem, spod którego wystają ludzkie nogi. Jeden ze „sług” strzela z bata, „szemel” skacze przez ławy i stoliki, towarzyszą temu różne gwizdy i dzwonki – hałas nie do opisania. Małe dzieci płaczą i chowają się za spódnicę matki, starsze mówią głośno pacierz i stale się mylą…” (źródło: O Warmio moja miła, PAX Warszawa 1959).
Warsztaty „Boże Narodzenie w warmińskiej rodzinie wczoraj i dziś” zaplanowano w lidzbarskim zamku na czas od 3 do 20 grudnia. Przyciągnęły sporo młodzieży między innymi ze Szkoły Podstawowej nr 3 w Lidzbarku Warmińskim. Uczniowie wykonali między innymi papierowe bombki z wizerunkiem lidzbarskiego zamku. Zapewne zawisły na świątecznych choinkach, przypominając o naszym pomniku historii.
Tekst i zdjęcia: Ewa Lubińska