Nie widzę nic złego, gdy dzieci chodzą po domach i zbierają słodycze. A przynajmniej nie widziałem aż do tego roku. Niewinne hasło „cukierek albo psikus” zamieniło się w „cukierek i psikus”. W przyszłym roku zastanowię się dwa razy, czy na Halloween mam kupić łakocie, czy raczej pilnować balkonu.
Początek listopada kojarzony jest ze Świętem Zmarłych. Odwiedzamy groby, zapalamy znicze (lub włączamy – to temat na oddzielny felieton), myjemy auta i szorujemy elewację. Dwie z tych rzeczy są tradycją, a pozostałe dwie przymusem ściśle związanym w Halloween. Ale że o co chodzi?
Cukierek i psikus
31 października podczas Halloween dzieci przebrane za potwory pukają od drzwi do drzwi i „grożą” mieszkańcom. Na hasło cukierek albo psikus zazwyczaj dostają cukierka. W innym wypadku gotowe są obsypać klamkę mąką, przesunąć wycieraczkę a nawet zakleić dzwonek taśmą klejącą. Takie „akty wandalizmu” da się przeżyć, jednak nie wszyscy rozumieją ich ideę.
W tym roku odwiedziły mnie cztery grupki maluchów. Wszyscy zostali hojnie obdarowani i z uśmiechem ruszyli na dalsze łowy. Tym bardziej następnego dnia rano byłem zaskoczony tym, co zobaczyłem na swoim balkonie, który ktoś obrzucił jajkami. Drzwi trzeba było wyszorować, co nie jest takie proste – jajka się marzą i szczerze nie polecam. Dodatkowo zabrudzone zostały ściany. Zważywszy na fakturę tynku ich wyczyszczenie jest jeszcze trudniejsze. Niezbędna będzie myjka ciśnieniowa, czyli czas i pieniądz, bo takiej nie posiadam i będę musiał opłacić usługę. Wspomnę również o ubraniach, które się na balkonie suszyły – one również padły ofiarą żartownisiów i musiały ponownie trafić do pralki. Sprzątnięcie bałaganu, nie mówiąc o elewacji, która musi poczekać, zajęło półtora godziny. Idealne rozpoczęcie świątecznego dnia wolnego. Okazało się, że nie byłem jedyną ofiarą.
Samochody i przechodnie
Tylko na Osiedlu Astronomów w Lidzbarku Warmińskim kilka samochodów zostało obrzuconych jajkami. Lakier i szyby nie ucierpiały, ale porządne mycie jest potrzebne. Czy właściciele aut nie otworzyli drzwi dzieciom, czy może po prostu padły one ofiarą przypadku, bo stały akurat tam, gdzie stały? Nie wiem, ale się domyślam.
Niewinna zabawa przemieniła się w chuligańskie wybryki. Jeden z mieszkańców widział grupę młodzieży w wieku ok. 11-13 lat. Byli głośni i wulgarni, a z ich rozmów wynikało, że kilka jajek poleciało w przypadkowych przechodniów i że jeszcze polecą. Sam rozmówca też poczuł się zagrożony i prawdopodobnie tylko dlatego, że spacerował z psem nie padł ich ofiarą. Jeśli tak ma wyglądać Halloween to ja dziękuję.
Za szkody wyrządzone przez dzieci odpowiadają rodzice
Zastanawiam się jak wielu rodziców pozwoliło dzieciom wziąć z domu jajka. Czy ci rodzice zdawali sobie sprawę, że ich pociechy niszczą elewacje budynków, obrzucają przechodniów i brudzą samochody? Myjnia samochodowa to koszt około 50 zł, specjalistyczne mycie elewacji 250 zł. Trudno wycenić strach starszego człowieka, który musi schodzić z drogi grupie wulgarnej młodzieży zdolnej „w stadzie” do różnych rzeczy. Niestety w głównej mierze winni są rodzice. Wiem, co mówię. Własnym dzieciom nie pozwoliłbym na wzięcie z domu jajek, jednak znam takich, co nie widzą w tym problemu. Znam rodziców, którzy za niewłaściwie zachowanie swoich dzieci szkole mają pretensję wyłącznie do nauczycieli; którzy dla swojego „bombelka” (pisownia oryginalna) robią dosłownie wszystko, a kupując coś na aukcjach internetowych targują cenę sposobem na „chorom curke” (pisownia oryginalna).
W przyszłym roku na Halloween kupię równie pokaźny worek cukierków. Będę jednak bardziej uważny. Apeluję do rodziców – dając swojemu bombelkowi jajka nie puszczajcie go na Osiedle Astronomów. Jeśli złapię takiego żartownisia wtedy jajka wylądują na jego głowie, a rodzice zostaną wezwani na komisariat.
Szanujmy się nawzajem i tego uczmy nasze dzieci.
Kamil Onyszk